Z Gosią Macioch początkowo poznaliśmy się cyfrowo, przy okazji zlecenia. Studio Spectro, którego Gosia jest założycielką, dyrektorką artystyczną oraz projektantką realizowało w tym czasie projekt identyfikacji dla Uniwersytetu Gdańskiego. W projekcie pojawia się krój Obibok, dostosowany na potrzeby identyfikacji. Przypadkiem poznaliśmy się w „realu” na rozdaniu nagród PGDA 2020 w Warszawie, w którym to Studio Spectro otrzymało nominację za projekt e-booka dla Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. Tego popołudnia udało nam się zamienić dosłownie kilka słów i pewnie nie zaskoczę Was – rozmawialiśmy trochę o krojach. Mam nadzieję, że Nasza rozmowa przybliży Wam postać oraz perspektywę Gosi oraz jej studia – będzie również trochę o krojach pisma.

We initially met with Gosia Macioch via e-mails, discussing font licensing. Spectro Studio was developing a visual identity for the University of Gdańsk at that time. Gosia is the founder, art director and designer at the studio. The final logo project is using Obibok typeface, customised by the studio. We finally met on the occasion of the Polish Graphic Design Awards in 2020 in Warsaw. Spectro Studio  received a nomination for an e-book designed for the Faculty of Law and Administration  of the University of Gdańsk. During the event, we talk a little and there’s no surprise – we also talked about typefaces. Hopefully, the conversation will present Gosia and her studio – there’s also a bit about typefaces.

Studio Spectro @ Instagram
Studio Spectro @ WWW

Cześć!

Cześć! Przede wszystkim bardzo dziękuję za możliwość tego wywiadu! To czysta przyjemność i super zaszczyt.

Na początek prosiłbym Cię o kilka słów o sobie – możesz powiedzieć trochę o swojej edukacji jako projektantki?

Myślę, że to była (i może jeszcze będzie) dosyć długa droga. Całe dziecięce i nastoletnie życie marzyłam żeby iść na ASP, chociaż nie wiedziałam dokładnie, z czym to się wiąże. Rodzice zawsze bardzo mocno mnie dopingowali i chwalili moje wszystkie artystyczne i rysunkowe twory. Pamiętam, że byłam kiedyś z mamą w sklepie z lnianymi ubraniami i broszkami i mama powiedziała: Musisz studiować wzornictwo! 

Z perspektywy czasu, wydaje mi się bardzo zabawne, bo to nie miało ze sobą nic wspólnego 😉 Ale poszłam. Za drugim razem dostałam się na wzorki na ASP w Warszawie. Zdecydowanie nie byłam najlepszą studentką, ale dostałam solidną szkołę “z myślenia”. Zaczęłam rozumieć to, co kiedyś brzmiało dla mnie jak bełkot i odkryłam co tak naprawdę lubię – w pracowni dr hab. Artura Frankowskiego zaprojektowałam pierwszą okładkę książki i poczułam, że w końcu coś mi wychodzi na tych studiach. Miałam dwa podejścia do pracy licencjackiej, ale finalnie nie przyszłam na swoją obronę – taki okres w życiu. 

W międzyczasie przeprowadziłam się do Trójmiasta z myślą, że chciałabym edukować się w projektowaniu graficznym, tymbardziej, że tylko tym się zajmowałam zawodowo. Mój partner w ostatniej chwili namówił mnie żebym poszła na studia niestacjonarne na ASP w Gdańsku. Dostałam się i 3 lata później – bang! W końcu się obroniłam, a mój dyplom dostał nawet wyróżnienie portalu Font, nie czcionka. Serio, jest bardzo fajny i jest o literkach.

Kilka słów o tym jak to się stało, że zostałaś projektantką? Czy istnieje alternatywna rzeczywistość, gdzie zajmujesz się czymś innym?

Trochę wspominałam o tym wcześniej, ale mogło być inaczej, to kwestia miksu przypadku i szczęścia. Całe życie marzyłam o ASP, a w 3 klasie liceum mi się odwidziało i stwierdziłam, że pójdę na polonistykę. Tuż po maturze dostałam się nawet na UW na ten kierunek, ale zaocznie. Więc poszłam na pedagogikę, co wydaje mi się o tyle fajne, że przypomniałam sobie o co mi w ogóle w życiu chodzi, bo bardzo się tam nudziłam 😉 Jest taka alternatywna rzeczywistość, w której miałam zajawkę na muzykę i pewnie ją bym wybrała zamiast sztuk wizualnych. Gdyby nie wypaliła żadna z tych rzeczy, to bym pewnie była detektywem!

Prowadzenie własnego studia to zapewne marzenie wielu młodych osób. Wiąże się to jednak ze sporą odpowiedzialnością. Czy możesz podzielić się tym jak powstało Spectro? Czy to była “długa droga”?

Jak sobie o tym myślę, to u mnie wiele rzeczy było długą drogą. Od początku 2015 roku przeszłam na freelance i to był taki trochę dziwny czas, w którym byłam czymś na kształt jednoosobowego studia. Mój partner miał swoją firmę, która mi.in. zajmowała się e-marketingiem i stronami www, więc dosyć płynnie zaczęłam go wspierać graficznie w zakresie projektów webowych, czy takich pod sociale. Dużo  myśleliśmy w tamtym czasie o założeniu wspólnie studia projektowego, długo szukaliśmy odpowiedniej nazwy.. Wtedy weszła ta możliwość, że można było mieć inne końcówki w adresie domeny niż “com”, czy “pl” i do końcówki “graphic” pasowało nam Spectro (jest takie fajne urządzenie jak spektrograf). Gdzieś tak, po roku odeszliśmy od tego pomysłu z końcówką, bo nikt tego nie rozumiał i wszyscy pytali, czy tam na końcu ma być “pl”. A Spectro zostało i nam to pasuje.

Hello!

Hello! First of all, thank you for the interview! It’s a pure pleasure and a great honour.

First of all, could you tell us a bit about yourself? Something about your education as a graphic designer?

This was (and still is) quite a long road. In my young and teenage years, I dreamed to study at the Academy of Fine Arts although I wasn’t sure what is it really about. My parents were always very supportive and they praised my drawings and other artistical creations. I remember that once I was in the shop with linen clothing and jewellery and my mum  said: You must study design!

Looking back, this seems very funny because this was not related at all 😉 But I did. After my second application, I was accepted for Design at the Academy of Fines Arts in Warsaw. I wasn’t the best student but I received a solid school on “how to think”. I began to understand things that were gibberish before and I finally discovered what I really like. At the class of Artur Frankowski I’ve designed my very first book cover and I felt, that this is finally something that I’m successful at. I approached my bachelor diploma twice, but finally I didn’t attend my diploma presentation – a period in my life.

In the meantime I’ve moved to Tricity, thinking that I’d like to educate myself in Graphic Design, especially that this was what I was already doing as a job. My partner encouraged me to apply for a non-stationary course at the Academy in Gdańsk. I was accepted and 3 years later – bang! I finally received the diploma and it was even presented at “Font, nie czcionka” web portal. Seriously, it is really cool and it is about letters!

So how did you become a graphic designer? Is there an alternative reality in which you are doing something different?

I’ve mentioned this before, but it could have been different way. It’s a matter of accident and luck. All my life I’ve dreamed about the Academy of Fine Arts. During my 3rd year of high school, I’ve changed my mind and thought about Polish Studies. After the Maturity Exam, I was accepted at the University of Warsaw for this course but externally. I decided to go to the Pedagogy course, which was incredible because it reminded me of what life is about – it was really boring ;). There’s an alternative reality where I was really keen on music and that’s something I’d choose instead of visual arts. If none of those was possible, I would surely be a detective!

Running your own studio is probably a dream of many young designers. But it’s also a great responsibility. Can you share how Spectro Studio came to be? Was it a “long road”?

If I think about this, there are so many things that were a “long road” in my life. Since the beginning of 2015 I worked as a freelancer and it was a bit of a weird time, I was something like a one-person-graphic-design studio. My partner had his own company which was about e-marketing and websites so it was quite natural that I’ve begun to support him in the design aspect of web development as well as social media designs. That was a period when we were thinking about starting our own graphic design studio. We spent a long time searching for the right name. At that time, it became possible to choose a domain different from “.com” or “.pl”. The “.graphic” worked with Spectro (there’s this cool tool called spectrograph). After around one year we dropped the idea of “.graphic” because no one could understand that and everybody asked if there should be “.pl” at the end of the domain. Spectro stayed, and that’s something we are happy about.

Oglądając Waszą stronę mam poczucie, że ostatnio głównie projektujecie identyfikacje wizualne (prawda?). Czy możesz powiedzieć kilka słów o tym jak podchodzicie do realizacji takich zleceń? Czy są jakieś konkretne etapy, które muszą się „wydarzyć”. Może są jakieś doświadczenia, które wydarzyły się raz (a może wielokrotnie)i z Twojej perspektywy były błędem?

Myślę, że każdy projektant, prędzej, czy później musi dojść do tego co dla niego jest procesem, co lubi, co się sprawdza itd. U mnie na pewno było dużo obserwacji innych i analizowanie tego, jak ktoś do tego doszedł. Ciągle tak lubię robić, że patrzę na już finalny projekt, gdzieś na ulicy i zastanawiam się jakie były etapy, co powiedział klient, co musiał zrobić projektant, na jakie poszedł kompromisy i co miał w głowie. 

Głównie projektujemy identyfikacje, to fakt, ale całkiem sporo jest też onlinowych projektów, web designu, czy czasem nawet przerabiamy szablony (tak, wiem, nikt o tym nie mówi!). Ostatnio zdarzają się też publikacje, które uwielbiam, bo wymaga innego sposób myślenia. Brief to podstawa, bez której teraz nie zaczynamy projektu (bo kiedyś wiele razy się na tym przejechaliśmy) i mam wrażenie, że ta formuła ciągle mogłaby się rozwijać. Fajnie, jeśli na początku projektu uda się spotkać na żywo, bo to pozwala poczuć klimat miejsca np. siedziby firmy, czy rozmach przedsięwzięcia. Online,wiadomo, jest dużo łatwiejszy i bywa dużo wygodniejszy, jeśli klient chce coś na szybko, albo jest daleko. 

Przy większości projektów bazujemy na inspiracjach, które staramy się dobrze opisać, co uważamy za najlepsze rozwiązanie. Nie zawsze się to sprawdza, czasami nie chcemy narzucać niczego wizualnie klientowi, tylko dać coś gotowego. To pozwala szybciej pracować i łatwiej wszystko wytłumaczyć. 

Czy mogłabyś ogólnie zarysować jak wygląda wymarzony brief?

Idealny brief, to taki, który klient wypełnia z zaangażowaniem, w którym czuć, że zapowiada się naprawdę dobry projekt. Taki, w którym nie ma odpowiedzi – “jak wyżej”, “to już było”, “nie wiem”, albo nasze ulubione: “zdaję się na Waszą kreatywność”. Myślę, że taka najpiękniejsza sytuacja, to taka, kiedy w briefie znajdujemy info, o które w ogóle nawet  nie zapytaliśmy, a się pojawiły. I miały duże znaczenie! Taki brief przyjemnie się czyta.

Czy możesz powiedzieć kilka słów o projekcie dla Uniwersytetu Gdańskiego?

To zdecydowanie nasz najbardziej spektakularny projekt. Dobrych kilka miesięcy temu zostaliśmy zaproszeni razem z 4 innymi studiami do zamkniętego konkursu na nowe logo UG. Nasza propozycja okazała się najtrafniejsza i później jeszcze przez kilka dobrych tygodni ją dopracowywaliśmy. Od momentu oficjalnego ogłoszenia w maju nowego znaku pracujemy nad nową identyfikacją oraz projektem strony www. Mamy nadzieję, że będzie już niedługo 🙂 To jest bardzo ciekawe doświadczenie, ponieważ mamy możliwość przełożenia naszych projektów i pomysłów, na różne ciekawe przestrzenie, np. statek.

Bardzo się cieszymy, że w całym procesie mieliśmy także wsparcie cenionych projektantów z gdańskiego ASP. 

Looking at your website, I feel like you work a lot with visual identities. Could you share how do you approach those commissions? Are there any specific stages that must occur? Do you have some experiences which occurred only once, or maybe multiple times, that you see as mistakes?

I think that everyone working as a graphic designer sooner or later will find out what is their process. What they like, what is working etc. I spent a lot of time examing other’s people work and analysing how they came to this outcome. I still enjoy doing that – watching the final project, somewhere on the streets, and I think what were their stages, what the client said and what they had to do, what kind of compromises and what the designer thought. 

We mostly design visual identities, that’s true but there’s also quite a lot of other “online” projects like web design. Sometimes we adjust web templates (yes, I know, that’s something no one talks about). Recently we design more books which I love, that requires a different type of thinking. The brief comes first, without it we don’t begin the project. That’s something we did many times and it’s always a mistake. It’s nice if, at the beginning of the projects we can meet in person, this allows us to feel the job more – having a look at the company’s space or the size of the investment. Online meetings are obviously a lot easier and it can be more comfortable if the client needs something quickly or is far away. 

We mostly start with kind of mood boards, inspirations which we try to describe well. What we think would be the best solution. It’s not always working and sometimes we don’t want to want to present anything visual to the client but only present our final design. This allows to work faster and it’s easier to explain everything.

Could you briefly describe what is your dream-like brief?

A dream-like brief is such, which is done by a client with engagement, which allows you to feel that there’s an opportunity for a great project. There are no answers like “as above”, “this was already done” or “I don’t know. Our “favourite” sentence is “we trust in your creativity”. The most beautiful situation is when we find all the information in the brief. Even if we didn’t ask about them and they nevertheless appear and were very important! This kind of brief is a pleasure to read.

Can you tell a little bit about the project for the University of Gdańsk?

This is our most spectacular project so far, for sure. A couple of months ago we were invited for a closed competition, along with 4 other graphic design studios. Our proposal came out to be the most adequate and we have spent a couple of weeks fine-tuning that project. Since the official announcement of the new logotype in May we are developing a brand new visual identity and a new website. We hope that soon it will be available 🙂 It is a very interesting experience, we can present our projects and ideas on various spaces and surfaces, for example, a boat. We are very happy because during the whole process we were supported by many great designers from the Academy of Fine Arts in Gdańsk.

Jako studio macie dwie lokalizacje? Warszawa i Gdańsk? 

Mój wspólnik i partner zajmuje się wizerunkiem w internecie. Stąd pomysł, żeby wypozycjonować nas też na Warszawę, skąd pochodzę i mam tam wiele znajomości. Naszą główną bazą jest Gdańsk.

Czy wyobrażasz sobie pracę studia graficznego bez „lokalizacji”? Jak dużą rolę odgrywa w Waszej pracy „obecność biurek”, możliwość spotkania? Czy klienci często przyjeżdżają do Waszego biura?

Podczas pierwszego lockdownu mocno zastanawiałam się, czy jeszcze wrócimy do tego klasycznego biurkowego rozwiązania. Praca w biurze jest dla nas jednak dużo łatwiejsza i bardziej efektywna. Możliwość przegadywania projektów, konsultowania się i po prostu bycia razem, przekłada się na wyjątkową atmosferę i coś co daje nam dużo satysfakcji. Częściej odwiedzamy naszych klientów, niż gościmy ich w biurze.

Jak rzeczywistość pandemiczna zmieniła Waszą pracę? Czy widzisz zmiany, które już z Wami zostaną?

Widzę, że dużo łatwiej jest pozałatwiać pewne rzeczy przez internet, a proponowanie wirtualnych spotkań nikogo już nie obraża i klienci nie czują się zaniedbani. Stało się to pewną powszechną alternatywą. Jeśli już zdarza się, że ktoś (czy nawet wszyscy) pracuje zdalnie to łatwiej nam się zorganizować, ponieważ mamy to już przepracowane.

As a studio, do you have two locations? Warsaw and Gdańsk? 

My business partner and life partner is working on our image on the internet. We came up with the idea to present ourselves in Warsaw. This is where I’m from and I have many friends. Our main location is Gdańsk. 

Can you imagine the work of a graphic design studio without a physical location? How important it is for you to have desktops, being able to meet in one space? Are you often visited by clients?

During the first lockdown, I was thinking if we will ever come back to the office. Working in a shared space is much easier for us and it is more effective. Being able to discuss projects, consult and simply be with each other creates a very special mood, giving us a lot of satisfaction. We rather visit clients in their spaces than host them in our office.

How did the pandemic change your workflow? Can you see some changes, that will stay with you?

I can see that it’s a lot easier to get things done via the internet. Also, a virtual meeting proposal is no longer offensive; clients won’t feel neglected. It’s a common alternative right now. If it happens that someone (or all of us) works remotely, we can organise easier – we’ve got this worked out by now.

Możesz opowiedzieć ze swojej perspektywy, jak widzisz te dwa miasta (Warszawa, Gdańsk)? 

Jak się przeprowadziłam do Trójmiasta, to miałam taki duży afront do Warszawy. Bardzo mnie złościła i nie miałam ochoty tam przyjeżdżać, bardzo mnie męczyło to, co kiedyś uwielbiałam – za dużo się działo. Pokochałam ją na nowo i chyba z wzajemnością.

W kontekście kultury, życia czy też jedzenia. Podobieństwa, różnice, może sugestie, czego brakuje.

W Warszawie ZAWSZE dzieje się coś ciekawego, zawsze można się z kimś spotkać, coś porobić, a tu w Trójmieście jest dużo więcej spokoju, luzu i ludzie się tak nie spinają. Zawsze ma się wybór – ten podział na 3 miasta jest bardzo widoczny, w takim mentalnym sensie. Na moje różne nastroje Gdańsk, Sopot, czy Gdynia reaguje inaczej, mogę z nich brać to, co akurat potrzebuję. 

Warszawa jest bardzo do przodu jeśli chodzi o jedzenie – w Tricity kulinarnie jest całkiem nieźle, nawet coraz lepiej, ale ja jem na mieście głównie wegańsko, staram się jeść dosyć zdrowo i tu stolica zdecydowanie wygrywa większym wyborem. 

To co działo się na 100czni i Elektryków w to lato w Gdańsku to dla mnie prawdziwy kosmos. To miejsce rozwinęło się w ewenement na skalę światową. To jest totalnie niesamowite i cieszę się bardzo, że mieszkam w tak rozwijającym się mieście.

Wyobrażasz sobie świat bez liter?

Litery to dla mnie komunikat, więc świat bez liter, to jak świat bez rozmawiania – szybko byśmy się pozabijali. Wyobrażam sobie np. taki świat bez znaków i szyldów, gdzie ludzie mieli by problem z wytłumaczeniem drogi, gdzie jest dane miejsce, czy sklep, gdzie zamiast do mięsnego, wchodzili, by do szewca (i tu i tu skóry hehe), zamiast dorobić klucz, dostawaliby kawę. Chociaż jak myślę o tym tak projektowo, byłoby to ciekawe – musielibyśmy grać samą symboliką, formą, obrazem – dalibyśmy radę? Mamy teraz kulturę mocno obrazkową, emoji bakłażana i wykrzyknik musiałyby wystarczyć.

W jaki sposób pracujecie z krojami w studio? Korzystacie z oprogramowania do zarządzania?

To spory potencjał do wykorzystania u nas. Pracujemy dużo na Adobe Fonts i potrafię tam znaleźć różne perełki, zdarza się, że kupię krój, bo po prostu tak mi się bardzo podoba i nie mam dla niego jeszcze pomysłu na wykorzystanie. 

Can you tell us a little bit about your perspective on those two cities – Warsaw and Gdańsk?

When I moved to Tricity I had a negative attitude towards Warsaw. It made me angry and I was not keen to travel there. What I loved once became very tiring – there’s too much happening. Now I fell in love with it again, and I think it’s mutual.

In the context of culture, life or food. What do you find similar, what’s different? Maybe you have some observations on what is missing?

In Warsaw, there is always something interesting happening. You can always meet with someone, do something. Here is Tricity it is much calmer, things are more relaxed and people are not that fussy. You always have a choice – the division of Tricity in 3 different cities is very visible, also mentally. Each of the cities – Gdańsk, Sopot and Gdynia – react differently to my moods. I can take out of them whatever I need at a specific time.

Warsaw is very “advanced” when it comes to food – in Tricity it’s quite good as well, getting better and better. Eating out, I’m eating vegan. I try to eat quite healthy and the capital city is always winning with its great offer.  

What was going on at 100cznia and Elektrykow this summer in Gdańsk was really incredible. This place is developing, it’s unique, globally. It is absolutely outstanding and I’m very glad that I’m based in a city that is so rapidly developing.

Can you imagine the world without letters?

Letters are the message for me, so without them, it’s like without talking – we would quickly kill each other. I can imagine that there are no signboards and signs, where it would be more difficult to explain a way – where is this place, this shop. Instead of the meet shop, we would enter the shoemaker (well, it’s both skins…). Instead of making keys, we would get coffee. Although thinking about this in the context of design, that could be interesting – we would have to use only symbolism, form and image. Could we do it? Right now we are a very image-based culture. Aubergine emoji and exclamation mark would need to be enough.

How do you manage and work with typefaces in your studio? Do you use any font-management software?

There is a big potential in here. We work a lot with Adobe Fonts, and I can really find various treasures out there. Sometimes I’d buy a typeface just because I really like it even though I don’t have any idea how I’ll use it yet.

Jak często udaje Wam się przekonać klientów do zakupu kroju pisma? Czy w ogóle robicie takie próby? Czy to jest temat, który się zmienia, czy macie jakieś swoje „tajne chwyty”. Bardzo często słyszę, że klienci nie chcą kupować krojów. Mam z tym dylemat, ponieważ w perspektywy np. Brandingu, jeżeli klient nie będzie korzystał później z kroju (który jest na przykład wykorzystany w logotypie) to w zasadzie zakup licencji jest po stronie studia.

Faktycznie, muszę przyznać, że to jest taka największa dziura na rynku – projektanci bardzo chcą kupować literki, a klienci bardzo nie chcą, jakby nie było tu żadnej płaszczyzny porozumienia. Zdarza nam się kupić krój do znaku, ponieważ bardzo nam się podoba i wrzucamy to sobie w koszta. Dosyć dużo pracujemy dla instytucji i tutaj budżety są niskie – jeśli chcemy kupić krój to robimy to tylko dlatego, że bardzo chcemy. Większość klientów jest też na początku swojej edukacji graficznej, a co dopiero mówić, typograficznej. Jeśli namawialiśmy kogoś do zakupu kroju, to często ta osoba nie rozumiała takiej potrzeby. Oczywiście staramy się to tłumaczyć, ale mam wrażenie, że taki przeciętny zjadacz chleba, w ogóle nie zwraca uwagi na to, że litery mogą być takie, czy inne. Edukacja u nas w Polsce kuleje, a co dopiero edukacja wizualna.

Czy masz jakąś obserwację na temat projektowania komunikacji wizualnej w Polsce?

W Polsce jest dużo projektów na wysokim poziomie. Studia, które były dobre są coraz lepsze, jest coraz więcej wyedukowanych projektantów, więcej ludzi jeździ też za granicę i wraca tutaj ze świeżym okiem. Ale to ta taka miła strona. Na co dzień zwracam uwagę na wartościowe projekty, nie skupiam się na projektowych koszmarkach. Wystarczy pojechać do Szklarskiej Poręby, czy Władysławowa, żeby rozbolały Was oczy. Tam jest baner na banerze, szmata na szmacie. Brakuje takiemu przeciętnemu Kowalskiego podstawowej wrażliwości, czy poczucia estetyki. Uczymy się w szkole historii, religii, języka polskiego, a pozostajemy wizualnymi analfabetami.

Przyznam jednak, że widzę jakieś przebłyski – w takich mniejszych miejscowościach zdarza się, że znajdzie się dobrze zaprojektowany szyld, czy ładne menu! Widzę światełko w tunelu. Widzę buzię w tym tęczu!

How often do you manage to convince clients to buy typefaces? Do you even try? Is this changing? Do you have your own “secret techniques”? It’s often that you can hear that clients don’t want to buy typefaces. Here’s a dilemma. From a perspective of branding projects, for example, if the client won’t be using the typeface later on it’s the graphic design studio that should acquire the license.

That’s true, I have to admit that this is the biggest gap in the market – the designers want to buy letters and clients really don’t want that. It seems like there’s no space for negotiations. Sometimes we buy a typeface for a logotype because we like it and then it becomes a cost for the company (reducing the tax). We often work for institutions (cultural) and the budgets are low – if we want to buy a typeface we do that only because we really want to. Clients are mostly in the early stage of their design education – not to mention the typographic one. If we try to convince someone to buy a license, quite often they cannot understand this need. Obviously, we try to explain, but sometimes it feels like a “regular person” won’t even notice if the letters are like this or like that. Education in Poland is rather poor, not to mention visual education.

Can you share some observations about visual communication in Poland?

In Poland, there’s a lot of projects on a very high level. Graphic design studios that were good are getting better and better. We have better-educated designers, more people go abroad and come back with a fresh taste. This is the nice part. Daily, I try to focus on valuable projects, I don’t focus on the nightmares. You can travel to Szklarska Poręba, Władysławowo to hurt your eyes. Advertising banners all over each other. There’s a lack of basic sensitivity or taste in the so-called Kowalski (the name of a stereotypical polish person). At school, we are thought history, religion, polish language but we remain illiterate in the visual sense. I have to admit – I can see some small changes – in smaller cities it’s more common to see a banner that is well designed. And the menus are getting nicer! I can see a light in the tunnel. There’s a face in the rainbow!

Pytanie, które chyba zostanie tradycyjnym pytaniem dla serii LaicTalks, czy zdradzisz jakie jest Twoje najlepsze śniadanie (lub ogólnie posiłek)?

Myślę, że byłaby to owsianka na mleku sojowym, z posolonym masłem orzechowym, mango, borówkami, orzechami i cynamonem. A posiłek to czerwone curry, którego nauczyłam się na warsztatach z kuchni tajskiej – nikt nie robi takiego dobrego jak ja.

Czy masz jakąś wymarzoną realizację w przyszłości? (Nie musisz nam jej zdradzać)

Jeszcze niedawno marzyłam, żeby zrobić identyfikację wizualną jakiejś uczelni, a teraz to już sama nie wiem. A tak, na serio, to co najmniej kilka, np. chciałabym zaprojektować identyfikację jakiegoś dużego zagranicznego wydarzenia, okładkę płyty fajnego rapera i książkę dla dzieci.

W jaki sposób definiujesz swój zawód? (Jeżeli pyta Cię osoba, która nie wie co to projektowanie).

Zazwyczaj wtedy biorę jakiś rzeczywisty przedmiot do ręki, np jakąś butelkę, czy opakowanie i pokazuję, o co chodzi w danym projekcie, że ktoś musiał dobrać tutaj litery, wybrać kolory, coś np. narysować i że ja zajmuję się też takim kompletowaniem elementów. Używam języka komunikacji wizualnej, żeby coś przekazać. 

Na koniec proszę powiedz, gdybyś miała przekazać sobie jakąś wiadomość w butelce do siebie samej, kończącej studia / zaczynającej pracę projektantki – co by to było?

Idź na terapię, Gosia! I nie bój się zaszaleć. I wyjedź z Polski! 🙂 

Traditional question of the series – what’s your favourite breakfast (or any meal really)?

I think it’s oatmeal on soy milk with salted peanut butter, mango, berries, nuts and cinnamon. That’s for breakfast, and the meal would be red curry, which I learned during Thai cuisine workshops – now I’m the best at preparing that.

Do you have some kind of dream project for the future?

Until recently I’ve dreamed to design a visual identity for university, but right now I don’t know anymore. But really, there are at least a couple of them. I’d like to design an identity for some large event from abroad, a cover for some cool raper and a book for children.

How do you define your job? When asked by someone, who doesn’t understand what it is about.

If this happens, I usually take some physical object, for example, a bottle or packaging and I present what this design is about. Somebody chose the letters, colours, there’s an illustration and so on. Then I say this is something I do – I collect all those elements. I use the language of visual communication to transmit the message.

Finally, if you could send a message in a bottle – addressed to yourself to the period before you graduated/became a graphic designer, what would that be?

Go to therapy, Gosia! Don’t be afraid to have fun and leave Poland! 🙂